RWJW: Jezioro Wiktorii objechane!
| Agnieszka Martinka
|
|
Melduję, że zrealizowałam własne marzenia i plany i przejechałam na rowerze trzy państwa: Kenię, Ugandę, Tanzanię wokół Jeziora Wiktorii. Trasa przebiegała, z niewielką korektą, zgodnie z pierwotnym planem.
Trasę rozpoczęłam w strugach deszczu 1 stycznia 2004 r. z Hippo Valley Inn (na południe od Nairobi) i zakończyłam 20 stycznia przy 35 stopniowym upale, również w Hippo Valley Inn!
Przed wyjazdem ważyłam 57 kg (wzrost 172), po przyjeździe ważę 54 kg. Zjadłam tony owoców pełnych słońca i witamin, kilogramy ugali i ciapaty, wypiłam hektolitry wody. Byłam przemoczona do bielizny, umierałam z pragnienia, walczyłam z porywistym pustynnym gorącym wiatrem przez 70 km non-stop i jeszcze trochę, przecinałam ciągnące się dziesiątkami km plantacje herbaty, trzciny cukrowej, pola ryżowe i lasy deszczowe. Małpy plątały mi się pod kołami.
Przejechałam rowerem ponad 1700 km (liczbę tę sprawdzę, albowiem wygląda na to, że licznik nawalił i zrobiłam dużo więcej), matatu i innymi środkami komunikacyjnymi - w sumie 200km, statkiem przepłynęłam z Bukoby do Mwanzy (droga lądowa zamknięta dla takich jak ja-lwy i kłusownicy). Wspinałam się mozolnie przez parę dni na wysokość ponad 3000 m n.p.m., po to aby potem zjeżdżać 60 km z góry z prędkością 45km/h Było fantastycznie!!
Pływałam w Jeziorze Wiktorii! Przejechałam 10 m od pary gepardów i ich nie zauważyłam !!! Zrobiłam unikatowe zdjęcia Masajów i nie pokażę ich za darmo! Takich zdjęć świat jeszcze nie widział!
Z premedytacją sprawdzałam księgi gości w hotelach i nigdy nie spotkałam żadnego Polaka. Setki Australijczyków, Amerykanów, Nowozelandczyków i Francuzów. Polaków na mojej trasie nie było, a już na pewno nikogo na rowerze.
Towarzyszył mi Kenijczyk o imieniu Jones, o nim napiszę książkę.
Za najdroższy nocleg zapłaciłam 20 USD, za najtańszy 2 (dwa) dolary. wszystkie pozostałe noclegi były w cenie 4,5 USD! Cena noclegu nie ma nic wspólnego ze standardem!! Wręcz przeciwnie! Im taniej, tym bardziej schludnie, im drożej, tym gorzej! Generalnie wszędzie jest potwornie brudno i nic w Afryce nie działa poprawnie, standardowo nigdzie nie ma papieru toaletowego, ale jak się poprosi, to się dostaje tak mięciutki, jakiego w Polsce nigdy nie widziałam :-)
Jedzenie, zwłaszcza w Ugandzie, kosztuje grosze! Kiść bananów (tych małych) 10 polskich groszy!
Spotkałam setki wspaniałych ludzi i tysiące cudownych dzieci! Po dzień dzisiejszy dzwoni mi w uszach Muzungu, Muzungu!!! Przywiozłam 37 filmów. Reszta zaginęła wraz z bagażem głównym, czyli rowerem , śpiworem puchowym i ciuchami!!
Przeżyłam dziesiątki sytuacji, przy których opowiadania Zoszczenki bledną! Sama wyprawa i zakup biletów na statek to temat na odrębną książkę! Groziło mi więzienie za zrobienie zdjęcia tamy na Nilu! Nigdzie wcześniej nie było znaku zakazującego fotografowania, a po puszczeniu mnie wolną, widziałam takich zdjęć co najmniej 50 sztuk wielkości ekranu kinowego! Zdjęcie tejże tamy i elektrowni widnieje na każdym przydrożnym billbordzie, reklamującym jedną z platform telefonii komórkowej. Na tle zapory na Nilu twarz starego Murzyna i malutkiej czarnej dziewczynki, a pod spodem napis "Łączy pokolenia".
Byłam zapraszana do domów tubylców i piłam bimber wraz z zupełnie pijaną wioską! Uczestniczyłam w pełnej ekstazy mszy murzyńskiej i widziałam przygotowania do pogrzebu. Wybiegł z tłumu jakiś cuchnący samogonem muzułmanin i zaczął mnie ściskać razem z moim rowerem, wołając "sister, my sister..."
Pozdrawiam wszystkich serdecznie!
Przesyłam afrykańskie ciepło i szum wiatru, uśmiech dziecięcych twarzy i okrzyki Muzungu, Muzungu...
Agnieszka
Na jakąkolwiek relację trzeba jednak poczekać, bo muszę złapać równowagę w pracy zawodowej.
Źródło: informacja własna
|