HAWAJE
18:00
CHICAGO
22:00
SANTIAGO
01:00
DUBLIN
04:00
KRAKÓW
05:00
BANGKOK
11:00
MELBOURNE
15:00
Ogłoszenie niepłatne ustawodawcy Serwis wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji zwiazanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania tresci wyswietlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk ogladalnoœci czy efektywnoœci publikowanych reklam. Użytkownik ma możliwoœć skonfigurowania ustawień cookies za pomocš ustawień swojej przeglšdarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwoœć wyłaczenia cookies za pomoca ustawień swojej przegladarki internetowej. /// Dowiedz się więcej
 
Mapy: | Afryka | Ameryka Pd. | Ameryka Pn. | Antarktyda | Australia | Azja | Europa | Polska
  ŚwiatPodróży.pl » ® wokół J. Wiktorii » RWJW 4; Dalej w drodze
RWJW 4; Dalej w drodze

Agnieszka Martinka


Dziennie robię około 90 kilometrów, tylko dwa razy udaje mi się przejechać ponad sto dziesięć kilometrów. Mam świetny rower od sponsora i znakomitą kondycję, nad którą pracowałam w Polsce przez siedem miesięcy i mogłabym przejeżdżać dziennie z łatwością drugie tyle. Jones ma rozpadający się, ciężki rower, gorszą formę i diametralnie inne spojrzenie na świat.

Dla mnie ta podróż to wielka przygoda i ogromna radość, dla niego - ciężka praca. Dla mnie to długo oczekiwane trzy tygodnie urlopu, dla niego czas ma inny wymiar. Ja chcę startować tuż po wschodzie słońca, on - po godzinie dziesiątej, ja w sytuacjach ekstremalnych dostaję przyśpieszenia, Jones schodzi z roweru i spaceruje. Ja mogę jechać jeszcze parę kilometrów po zachodzie słońca, on widzi wszędzie złe duchy.

- Jesteś urodzona pod szczęśliwą gwiazdą - powiedział kiedyś do mnie.
- Dlaczego tak sądzisz?
- Przejechałaś obok facetów z nożami za pasem i nie widziałaś tego.

Poza dnem Wielkiego Rowu, nigdy nie jest płasko. Codziennie mam do pokonania góry, czasem takie małe roztoczańskie pagórki, częściej jednak jest to droga z Zakopanego do Morskiego Oka. Nigdy nie wiem ile kilometrów przejadę danego dnia. Liczby na mapie w stosunku do liczb na sporadycznych tablicach drogowych mają się nijak. Zdaniem Jonesa, zawsze robimy więcej, ale już dawno zauważyłam, że mój kenijski kolega nie odróżnia dwóch kilometrów od dziesięciu. Widocznie, jeżdżąc ciężarówką na safari z australijskimi gośćmi, nie ma to takiego znaczenia. Ufam swojemu licznikowi, ale też nie do końca wyprawy.

Czas powoli mija. Wreszcie widać na mapie, że posuwam się do przodu. Każdy dzień jest inny. Każdy nocleg - inny, ale najpiękniejszy ten w górach koło Elburgon, na wysokości trzech tysięcy metrów nad poziomem morza. Kolonialny charakter wnętrz, pokój z łóżkiem pośrodku ma co najmniej czterdzieści metrów kwadratowych, stylowa łazienka z wanną. W kominku do późna w nocy trzeszczy ogień, rzucając światło na czerwonobrunatną, mahoniową podłogę. Nad ranem półprzytomna wślizguję się w puchowy śpiwór. Jest okropnie zimno. Jestem wyżej niż Rysy.


Źródło: informacja własna

1


w Foto
® wokół J. Wiktorii
WARTO ZOBACZYĆ

Wybrzeże Kości Słoniowej: Wśród Senufo i Lobi
NOWE WYSTAWY
PODRÓŻE

WIK 3: Jarosław i Ukraina
kontakt | redakcja | reklama | współpraca | dla prasy | disclaimer
copyright (C) 2003-2013 ŚwiatPodróży.pl