HAWAJE
17:18
CHICAGO
21:18
SANTIAGO
00:18
DUBLIN
03:18
KRAKÓW
04:18
BANGKOK
10:18
MELBOURNE
14:18
Ogłoszenie niepłatne ustawodawcy Serwis wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu: utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji zwiazanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania tresci wyswietlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk ogladalnoœci czy efektywnoœci publikowanych reklam. Użytkownik ma możliwoœć skonfigurowania ustawień cookies za pomocš ustawień swojej przeglšdarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwoœć wyłaczenia cookies za pomoca ustawień swojej przegladarki internetowej. /// Dowiedz się więcej
 
Mapy: | Afryka | Ameryka Pd. | Ameryka Pn. | Antarktyda | Australia | Azja | Europa | Polska
  ŚwiatPodróży.pl » ® przez Maroko » Maroko 2005 # 7
Maroko 2005 # 7



19 lutego
Rano szybko znosimy bagaże przed hotel i jedziemy na dworzec autobusowy. Jest bardzo zimno, do wschodu słońca pozostało ok. 2 godzin. Czekamy na autobus, który miał być o 7.00. Tutaj po raz kolejny potwierdza się zasada, że Marokańczycy się nie spieszą, ponieważ autobus przyjeżdża dopiero około 9.00.


Tym razem, aby uniknąć pomyłki piszemy już wyraźnie na kartce nazwę miejscowości, do której chcieliśmy dojechać: TATA. Pomyłka nie ma prawa mieć miejsca. Udało się i tym razem wsiadamy do dobrego autobusu.
W przypadku lokalnego przewoźnika autobusowego rowery przewożone są na dachu autobusu. Przy załadunku zawsze pojawia się zewsząd wielu Marokańczyków, którzy niosą pomoc. Potem oczywiście każdy ustawia się w kolejce po zapłatę. Minimum przyzwoitości to 3-5 DH. Próby wykupienia się za 1 DH pomocnicy zbywają śmiechem w twarz lub spojrzeniem mordercy. Cóż, trzeba przywyknąć i przyjąć reguły rynku. Ta sama procedura powtarza się przy zdejmowaniu rowerów z dachu.



Wreszcie jesteśmy w drodze do Tata, skąd mamy kontynuować podróż na rowerach. Wobec straty jednego dnia chcemy nadgonić plany. Po dojechaniu na miejsce (około 15.00) , szybkich zakupach wody i prowiantu ruszamy ginąca na horyzoncie pustą drogą.

Nie musimy się już wspinać, ale nie ma również szybkich zjazdów. Jedyną trudnością jest dość silny wiatr wiejący prosto w twarz. Trasa prowadzi szeroką doliną przez żwirową pustynię. Przemieszczamy się w cieniu majestatycznego masywu Jbel Bani. Wieczorem, niedaleko od miejscowości Tissint znajdujemy piękną oazę, w której rozbijamy obóz. Jesteśmy sami w środku pustyni. Wokół nas palmy, góry i gwiazdy. Właśnie na takie widoki liczyliśmy.

Odległość przejechana: 57 km
Odległość od początku trasy: 261 km

Źródło: informacja własna

1


w Foto
® przez Maroko
WARTO ZOBACZYĆ

Rowerem wokół Jez. Wiktorii
NOWE WYSTAWY
PODRÓŻE

@dC 3: Pozdrowienia z Moskwy!
kontakt | redakcja | reklama | współpraca | dla prasy | disclaimer
copyright (C) 2003-2013 ŚwiatPodróży.pl